z gliny czasem ręce coś ulepią... do tej pory zazwyczaj donice bo to oszczędność w wypalaniu - nie trzeba szkliwić, a to dużo jak się nie ma swojego pieca i trzeba wyprawy wielkie szykować - transport umawiać, pogadać z posiadaczem pieca z innego miasta, no i rzecz jasna płacić za wypalanie...
kształtowana na formie własnej roboty... forma wydała z siebie chyba dwie donice - a przy wydobywaniu drugiej roztrzaskała się bom za mocno postukała :-(
a tu łączenie płaszczyzn - przynajmniej niczego nie stłukłam :-)
Piękne...a pierwsza cudeńko:)))
OdpowiedzUsuńdziękuję, i kłaniam sie nisko :)
OdpowiedzUsuńZapraszam po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń